sobota, 5 września 2015

Wreszcie Cię odnalazłem

Zaczęło padać.
Szybkim krokiem zaczęliśmy zbliżać się do zadaszonego miejsca na środku parku. Odwróciłem się i poczułem, że całujesz moje wargi. Rozszerzyłem oczy, i zobaczyłem przed nimi wielkie, błękitne tęczówki.

Są jak niebo, zakochałem się w nich.

Tetsu, powiedz mi czemu wtedy uciekłeś, a ja stałem jak wryty, patrząc na twoje oddalające się plecy? Czemu nie pobiegłem za tobą? Sparaliżowało mnie doszczętnie, a dziwne ukłucia w okolicy klatki piersiowej uniemożliwiały wykonanie tej czynności.

A może to motyle?

Gdy następnego dnia chciałem ci coś powiedzieć, ciebie już nie było. Oddaliłeś się od nas, ode mnie, Akashiego Seijuro. Nie mogłem odpętać od siebie tych myśli. Straciłem go, ale my przecież... Nie potrafiłem ci nigdy wcześniej tego powiedzieć, coś zawsze stanęło mi na drodze. Teraz muszę wykorzystać moją szanse.

Ostatnią szanse.

Stoisz teraz przede mną. Patrzysz beznamiętnym wzrokiem na moją osobę, czy ciebie to nie gnębi? Ja, człowiek doskonały, zostałem postawiony pod wielkim znakiem zapytania.

Czy ty na prawdę coś do mnie czujesz?

Miałem chęć powiedzieć to tobie przy wszystkich. Tu i teraz, lecz moja odwaga odfrunęła niczym wolno puszczony latawiec w wichurę.

Czy aż tak się przez to zmieniłem?

To niemożliwe, przegrałem? Czy właśnie uczucia do ciebie wygrały, dając ci tą radość? Czy właśnie tego chciałeś, czy postąpiłeś tak, by mi to uświadomić?

Że czekałeś?

Spojrzałeś się na mnie, lecz w twych oczach nie było już tej mętnej wody, było coś zupełnie innego, niepowtarzalnego. Tetsu, czy to możliwe?

Rozbłysły, niczym fajerwerki na nocnym niebie.

Wtedy w szatni, gdy wszedłeś tam i przytuliłeś mnie, poczułem ulgę. Spojrzałeś mi w oczy i szepnąłeś cicho, jednak nie przestałeś mnie kochać i pocałowałeś mnie tak jak zrobiłeś to pierwszy raz. Włożyłeś w to całego siebie.

Wreszcie cię odnalazłem.

Haruu wreszcie coś wstawiła xD Jej! Musze zacząć wstawiać rozdziały :3

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Moje małe cuda

- Ahomine, ty jebany murzynie! Wstawaj z wyra i do pracy!
- Haruu, przestań mamrotać i śpij, praca nie zając nie ucieknie.
- Yhh! Pajac! - Haruu wyszła z łóżka, kierując się w stronę kuchni.
Tak właśnie wygląda każdy poranek w domu państwa Aomine. Dzień w dzień to samo... No może nie w każdy, w niedziele jest znacznie inaczej. Wykończona po całym tygodniu rannego budzenia Daikiego, Haruu śpi do południa, nie zważając na nic, ale za to zostawia zawsze na stole trzy torebki zupek chińskich - jedna na śniadanie, druga na obiad, a trzecia na kolacje.
*Plum*
- Cholera, co ty robisz?! - Oblany wielkim kubłem zimnej wody Aomine, z przerażeniem wyszedł z łóżka, patrząc groźnie na swoją partnerkę.
- Jak już wstałeś marsz do kuchni, tam masz śniadanie.
- Haruu, chodź ze mną.
- Po co?
- A kto wypije ze mną kawę? - Spojrzał na mnie tymi granatowymi oczyma. Jak ja je kocham!
- Wypchaj się. Nie pije kawy, nie wiesz o tym jeszcze? Jesteśmy rok po ślubie! - powiedziałam, nie ukrywając swojego wkurzenia.
- Yoniii-chaaan! Nie daj się prosić!
- Co?! Zamknij mordę, murzynie!
- Yoni! Przypominam, że jestem twoim mężem - spojrzałam na pierścionek na prawej ręce - a jako moja żona musisz być ze mną w biedzie, a właśnie picie kawy samemu jest dla mnie biedą. No Yoni, nie daj się prosić.
- No dobra! Tylko przestań mówić to przezwisko, bo jak ktoś się dowie, co to znaczy - mój wzrok mówił sam za siebie, ale lepiej mu powiem wprost, bo nie wiadomo czy zrozumie - to przez następny tydzień śpisz na kanapie i nie będziesz miał naleśników ze specjalną białą czekoladą, żeby taki debilny murzyn jak ty mógł się nią uj...
I tu właśnie moja wypowiedź została przerwana przez pocałunek. Tylko to nie był taki, "A masz! Dotknę twych warg!" ani "Wpiję się w ciebie jak pijawka w rybę!". Dokładnie coś pomiędzy tym.
Poczułam, że podniósł mnie, a następnie trzymał jak pannę młodą¹. Było to urocze jak geje! Pomyśleć, że gdyby nie ja, Daiki byłby z tą pedalską, blond ciotą. Widać jego rozmiar SS² nie wystarczał Dai-chanowi. Chociaż mój... Pomińmy to.
- Haruu, czemu ze mną jesteś? - Spojrzał mi prosto w oczy.
- Bo Akashi jest zajęty przez Shiroi, a Kuroko przez Momoi. - Tu wyszczerzyłam zęby, a mina Aomine przypominała łosia, który przed chwilą zderzył się z samochodem. - Daiki, jakiś ty głupi. Jestem z tobą, bo cię... Emm... Ktoś pomoże?
- Bo cię kocha. - Powiedział Akashi, który właśnie wszedł do naszego domu.
- Akashi! - podleciałam do niego i mocno przytuliłam. Przekręciłam lekko głowę w stronę Aomine, a to, co zobaczyłam, było... śmieszne?
- Yooooni! - krzyknął, a ja podeszłam do niego i dałam pstryczka w czoło.
- Nie masz być, o co zazdrosny. - Uśmiechnęłam się.
- Ja?! Zazdrosny?!
- Ahomine.
Odeszłam od nich i skierowałam się w stronę sypialni. Ubrałam się w zwiewną, białą sukienkę i wpięłam błękitną kokardkę we włosy. Zaszłam na dół schodami, lecz nie zastałam już Akashiego ani Aomine. Usiadłam na krześle i zaczęłam mieszać herbatę.
- No to idziemy na miasto! - powiedziałam na głos sama do siebie i włożyłam buty, a następnie skierowałam w stronę drzwi.

- Aomine! Cholera Daiki, gdzie jesteś?! - krzyknęłam, wchodząc do domu.
- Już idę. - Powolnym krokiem zaczął schodzić ze schodów. - Co się stało?
- Mam dla ciebie niespodziankę, wiem, że ci się spodoba! - Rzuciłam mu się na szyję i uśmiechnęłam szeroko, a Daiki patrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi. - Będziesz tatą, Murzynku! - Spojrzał na mnie, nie wierząc.
Wyciągnęłam z torby papiery i zdjęcie, wskazałam na znajdujący się tam rys dziecka. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się szeroko. Wiedziałam, był szczęśliwy. Zawsze chciał mieć dziecko, a ja miałam dla niego jeszcze jedną niespodziankę.
- To jak go nazwiemy?
- Go? Ahomine, spójrz uważnie! - Zaczęłam się śmiać z jego ślepoty, jak można tego nie zauważyć?
Jego wzrok utkwił w zdjęciu rentgenowskim. Wyszczerzył jeszcze bardziej zęby i przytulił mnie mocno, całując w czoło.
- Dobra robota, Daiki - zaśmiałam się.
- Na kiedy termin?
Podałam mu kartkę z napisaną datą.
Dwudziesty czwarty grudnia. Ta data wyryła mu się najbardziej w pamięci.

*cztery miesiące później*

- Daiki? Daiki!
Chłopak, słysząc moje wołania, pojawił się przede mną już chwilę później.
- To chyba już. - Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym "na co się do cholery patrzysz?! Jedziemy do szpitala!"
Wziął mnie na ręce i włożył do samochodu. Jechał dość szybko, lecz policja go nie zatrzymała. Ciekawe czemu? A no tak, przecież sam jest policjantem i jeszcze do tego jechaliśmy w wozie policyjnym na sygnale.
Chwilę później leżałam już w sali, a Daiki patrzył się na mnie jakby miał zaraz zemdleć, chociaż to dla niego byłoby to w tej chwili najlepszym rozwiązaniem, bo nie czułby moich paznokci wbijanych w jego skórę.
Patrzyliśmy się na dwa małe aniołki owinięte w puchate kocyki. Dzisiaj wreszcie nadszedł ten dzień. Dwudziesty czwarty grudnia. Chłopak spojrzał się na swoją córeczkę i już byłam pewna, że została jego oczkiem w głowie. Ja natomiast trzymałam synka, małą drobną istotkę.
- Shiroi - powiedział Aomine. - jest piękna.
Potwierdziłam skinieniem głowy i spojrzalam na małego chłopczyka.
- Sakal, będzie lubił czekoladę. - zaśmiałam się, a Daiki ze mną.
Spojrzał mi w oczy i pocałował, po czym usłyszałam w moich uszach ciche "Kocham Cię".

Takim o to sposobem na świat przyszło rodzeństwo państwa Aomine, którzy mieli ojca japońskiego murzyna i matkę polkę xD

¹czyt. starą
²same suty

Aaaa! Mój Aomine ma dzisiaj urodziny! XD
Więc tak Dajtyłki, życzę Ci...
... DUŻO SZEKSZÓW!